
Zasiadając do tego tytułu po raz pierwszy niespełna dwa miesiące temu, byłem pełen oczekiwań, ale i wątpliwości. Jak na tle poprzedniej części wypadnie kolejna? Czy historia będzie równie ciekawa i wciągająca? Nie zawiodłem się. Powiem więcej, byłem i wciąż jestem zachwycony tym, w jaki sposób Konami przedstawiło kolejną odsłonę gry Silent Hill. Dziś część trzecia.
Można oczywiście nieco zarzucić twórcom, że przetwarzają na nowo pomysł przedstawiony już w jedynce, jednak rozwinięcie tamtej historii nie jest tutaj bynajmniej odcinaniem kuponów i pójściem na łatwiznę, by nie tworzyć czegoś nowego od podstaw. Jest to w dalszym ciągu misternie upleciona historia, w której każdy przedmiot, każdy symbol i każda linia dialogowa ma ogromne znaczenie, by zrozumieć w pełni tę opowieść.
Bohaterką trzeciej części gry jest Heather, córka Harry’ego Masona, którego znamy już z części pierwszej. Zupełnie nieświadoma tego, kim jest i co ją czeka, próbuję wrócić z centrum handlowego do domu. Na jej drodze staje kult z Silent Hill w osobie Claudii Wolf. Mimowolnie nastolatka zostaje wciągnieta w koszmar, w którym rzeczywistość miesza się z ze światem alternatywnym. Okazuje się bowiem, że Heather jest, podobnie jak Cheryl w pierwszym Silent Hill, reinkarnacją Allesy utworzoną z części jej dobrej duszy. Wiedząc, że dziewczyna nosi w sobie Goda, kult zrobi wszytko, by się narodził.
Choć Silent Hill 3, jak już wspomniałem, fabularnie może wydawać się niezbyt odkrywcza, to jest coś, co w pełni rekompensuje ten niewielki mankament. Mianowicie jest to najbardziej brutalna część serii. Dlaczego brutalna? To jak wizualnie przedstawiono niektóre sceny, jak są odważne, nie da się porównać do żadnej innej odsłony gry. Nie chodzi o kwestię potworów, choć te jak zawsze są przerażające, to jak się poruszają, czy jakie wydają odgłosy. Mam na myśli, to jak przedstawiono niektóre lokacje, które podczas eksploracji powodują uczucie autentycznego przerażenia do tego stopnia, że trudno te obrazy wymazać z pamięci już po zakończeniu rozgrywki.

Muzyka w tej odsłonie również stoi na wysokim poziomie. Tym razem do instrumentalnych utworów dołączono także wokalne, które dodają nieco innego charakteru całości. Nie jest to już tylko ambient z rockowymi akcentami, występują tutaj także elementy trip hopu, czy tak zwane spoken word.
Team Silent tą odsłoną serii wykazał się sporą odwagą, ukazując pewne aspekty gry w sposób zaskakujący, niezwykły i oczywiście przerażający. Sądzę, że w dzisiejszych czasach pewne obrazy tu ukazane po prostu by nie przeszły, a gra ukazałaby się w zmienionej formie, którą wymusiłby rynek elektronicznej rozrywki. To właśnie umieszcza ją na piedestale wśród innych gier z gatunku survival horror.
Plusy
- Znakomita oprawa graficzna
- W pełni pecetowa
- W zgrabny sposób nawiązuje do części pierwszej
Minusy
- Trochę za krótka
